Advertisement
Menu
/ as.com

Zunzunegui: Oby Lahoz nie gwizdał tak, jak Rigo

Były obrońca Realu Madryt wspomina dla <i>Asa</i> słynny „finał butelek”

Fernando Zunzunegui to były piłkarz Realu Madryt, który wziął udział w meczu, który przeszedł do historii jako „butelkowy finał”. Ówczesny obrońca Królewskich strzelił wówczas bramkę samobójczą, która przesądziła o końcowym rezultacie.



Jakie wspomnienie zachował pan z tamtego finału ?
Dzięki temu meczowi ludzie zaczęli rozpoznawać Barcelonę, która od lat niczego nie wygrała. Mendoza, napastnik Barçy, przed finałem uciął sobie ze mną krótką pogawędkę. Powiedział mi wtedy: „Człowieku, właśnie wygraliście Ligę. Puchar zostawcie nam”. Zrobiło mi się go żal i wyświadczyłem mu przysługę. Jedyny gol w meczu był mojego autorstwa. To trofeum, które spoczywa w gablocie na Camp Nou stoi tam za sprawą bramki strzelonej przez zawodnika Realu. Mają puchar, który w rzeczywistości jest naszym dziełem.

Czuć tutaj ironię…
Zostawiając żarty na boku powiem ci, że ten gol prześladuje mnie od lat, czułem przez to ból w sercu.

Niech się pan nie obwinia. Jedna osoba nie przegrywa meczu.
Santiago Bernabéu uczył nas, że w finałach należy grać z pokorą. Że nasi rywale będą chcieli wygrać za wszelką cenę. Ważne jest też, żeby nie przypadł ci taki sędzia jak Rigo. On nas wtedy zgniótł. Zaszkodził nam wystarczająco.

Jutro sędziuje Mateu…
Nie chce wypowiadać się przeciwko sędziom, bo to trudna profesja. Ale ostatnimi czasy wydaje się, że zawsze mylą się na jedną stronę. Miejmy nadzieję, że Mateu nie zrobi tego, co zrobił Rigo na Mestalla w sześćdziesiątym ósmym.

Jak doszło do afery z butelkami?
To było zmasowane rzucanie. Od tamtej pory zakazano ich wnoszenia na stadiony. Ale reakcja trybun była sprowokowane sędziowaniem Rigo, który nawet nie pozwalał nam wyjść z własnej połowy. Sędzia gwizdał spalonego przy każdym naszym ataku, rywale kopali nas po same uszy, Pirri skończył z ręką w temblaku. To była katastrofa…

Proszę powiedzieć mi w jaki sposób przeszedł Pan do Madrytu?
Byłem zawodnikiem Vigo. Już kiedy miałem osiem lat w szkole Salezjanów prosiłem Najświętszą Panienkę o to, by kiedy dorosnę, grać w Realu Madryt. Kiedy byłem w Celcie, zgłosiła się po mnie Saragossa. Oferowali mi majątek jak na tamte czasy: 600 tysięcy pesos za sezon. Mój ojciec powiedział mi: „Madryt nie przyjdzie po ciebie. Czego chcesz?” Po powrocie z La Pilarica (sanktuarium Matki Bożej w Saragossie — przyp. red) zadzwonili z Madrytu. Proponowali połowę tego, co dawała mi Saragossa. Nie dbałem o to. Jestem dzieckiem Realu Madryt. Zawsze będę go kochać…

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!