Advertisement
Menu
/ Marca, własne

Historyczne Klasyki w finałach Pucharu Króla (5)

Jak Cruyff uratował posadę

Już w środę Real Madryt zmierzy się z Barceloną w kolejnym finale Pucharu Króla. Będzie to siódmy Klasyk w decydującym meczu Copa del Rey. Marca od kilku dni prowadzi cykl, w którym opisuje wszystkie poprzednie starcia między Blancos a Blaugraną, które decydowały o tym, która z tych drużyn sięgnie po trofeum. Od Mestalli w roku 1936 roku do Mestalli sprzed trzech lat. Prezentujemy piątą część cyklu, w którym opisujemy wydarzenia związane z najważniejszymi Klasykami w Copa del Rey.


5 czerwca 1990 roku, Mestalla
FC Barcelona – Real Madryt 2:0
68' Amor, 91' Salinas

W 1990 roku finał wrócił do Walencji. Historia Pucharu Króla, kiedy naprzeciwko siebie stawały Real Madryt i FC Barcelona, była pisana zwykle właśnie na wschodnim wybrzeżu. Dzięki wygranej w finale Johan Cruyff zachował posadę szkoleniowca Blaugrany. Real Madryt zdobył z kolei w tym sezonie tytuł ligowy. Między innymi dlatego to ekipa Johna Toshacka była uważana za faworytów finału Pucharu Króla.

W barwach obu zespołów zagrało kilku piłkarzy, których do dziś powinni kojarzyć fani obu drużyn – Andoni Zubizarreta, Ronald Koeman, José Mari Bakero czy Michael Laudrup w zespole Barcelony i Francisco Buyo, Chendo, Fernando Hierro, Sanchís, Míchel, Bernd Schuster (który we wcześniejszym Klasyku w finale Pucharu Króla grał w Barcelonie), Emilio Butragueńo czy Hugo Sánchez po stronie Królewskich. Już przed meczem pozycja Cruyffa wisiała na włosku, ale ten doskonale spisał się, gdy spoczywała na nim wielka presja.

Ważnym wydarzeniem boiskowym było wyrzucenie z boiska Fernando Hierro pod koniec pierwszej połowy. W drugiej połowie Barça naciskała i wreszcie w 68. minucie za sprawą Amora wyszła na prowadzenie. Cruff: „Mieliśmy szczęście, odłożyliśmy zmianę o kilka minut i Amor akurat strzelił bramkę”. To właśnie pomocnik Barcelony wpisał się na listę strzelców i trzy minuty później zmienił go Soler. Po meczu sędzia, García de Loza, wspominał: „Moim jedynym błędem było pozostawienie na boisku Amora, który zasłużył na drugą żółtą kartkę. W pozostałach sytuacjach się nie pomyliłem i nie zasłużyłem na krytykę. Mimo wszystko ten mecz był jednym z najtrudniejszych w mojej karierze”.

Ostatecznie Salinas postawił kropkę nad i, a puchar powędrował do Barcelony. Kiedy zawodnicy schodzili z boiska, jeden z kibiców rzucił w niego jakimś przedmiotem, co poskutkowało trzema szwami na głowie reprezentanta Hiszpanii. Po meczu również było gorąco. José Luis Núńez, prezes Barcelony, powiedział: „Real Madryt nie umie przegrywać. Hugo nigdy nie mógłby zagrać w Barcelonie. Nie moglibyśmy tego zaakceptować”. To po tym meczu Chendo określił piłkarzzy Barcelony jako obcokrajowców. Później jednak próbował tłumaczyć swoje słowa, mówiąc, że miał na myśli mniejszość fanów Katalończyków.

1. część: Jak Zamora zatrzymał Escolę
2. część: „Butelkowy finał”
3. część: Wielki rewanż za manitę<
4. część: Di Stefano kontra Maradona; krnąbrny Schuster

Następna część: 20 kwietnia 2011 roku, FC Barcelona – Real Madryt 0:1.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!